Ja na Facebook'u

sobota, 23 maja 2015

Schody do - nie, nie nieba, - do lasu :)

Witam Was serdecznie,

Po bardzo długiej przerwie.

Powiem Wam, że niestety tak mnie pochłonęła praca nad rzeczami, które zaplanowałam, że dopiero teraz znalazłam chwilkę, aby napisać i pochwalić się swoją pracą.

Fakt, faktem - blog założyłam z myślą o szydełku, serwetkach, robótkach, i wybaczcie mi to, że tak niestety odchodzę od tematyki bloga, ale chciałabym się wszystkim chwalić co wykonały moje ręce.

Razem z moim P. wykonujemy własnoręcznie schody. Materiałem z jakiego do tej pory zostały wykonane to kostka granitowa i otoczak (kamień polny). Co tu zresztą więcej pisać, same zobaczcie :)



I jak Wam się Moje Drogie podoba nasza praca? Ja układam kamienie, a P. kręci w betoniarce cement :) ten trzeci schodek od góry P. układał, niestety wyszło troszku krzywo, i doszliśmy do wniosku, że mi lepiej wychodzi układanie kamieni a jemu kręcenie cementu :)

Na tym etapie na razie zakończyliśmy, bo i pogoda nie sprzyja do pracy, a i zmęczenie dało się we znaki. Odpoczywamy - chociaż ja dalej wykonuję to co zaplanowałam :) prawie skończyłam serwetkę na zamówienie, odrestaurowałam do połowy stół, z pracą zawodową trochę gorzej, ale nie wszystko na raz :) Od września będę miała więcej czasu, bo chłopcy dostali się do przedszkola :) Bardzo się cieszę, bo zawrą nowe znajomości, nie będą wiecznie z mamą, a i może w przedszkolu będą mieli więcej dyscypliny niż w domku, bo mnie czasami cierpliwości brak jak i konsekwencji :)

Na tym zakończę :) idę wypić lampkę winka, w końcu się należy po taaaakiej pracy :))))))

Dziękuję za Wasze miłe komentarze i za to, że do mnie zaglądacie. Cieszy mnie to bardzo, bardzo, bardzo :)


Pozdrawiam, jak zawsze serdecznie :D
Andzia

piątek, 15 maja 2015

Wiele srok i ogon

Witam Was serdecznie :)


Na wstępie tego postu chciałam się usprawiedliwić za brak wzmożonej mojej aktywności na blogu swoim, jak i w przypadku czytania i komentowania Waszych :)


Zdarzyło się mianowicie tak wiele spraw pilnych do załatwienia, że pierwszy raz w życiu narzekam na to, iż doba ma tylko 24h!!! Z czego 16 - 18h na chodzie, a resztę byle jaki sen.


Jest takie przysłowie - "ciągnąć dwie sroki za ogon" - powiem Wam, że ja ciągnę tych srok multum i brak mi czasu!! Moje sroki to:
1) bieżnik, o którym Wam już pisałam - jest na etapie takim jak na zdjęciu we wcześniejszym poście
2) zaczęłam szydełkować serwetkę na zamówienie w dwóch kolorach białym i zielonym
3) u siebie na działce udaję brukarza :) jednym słowem robię sobie schody z patio do lasu, bo mam w tym miejscu skarpę i woda mi podmywa dom i resztę, schody wykonuję z kostki granitowej i kamieni otoczaków, lub jak kto woli z kamieni polnych :P
4) zabrałam się również za renowację stołu, który stoi na patio przy grillu - blat już oszlifowany, teraz nogi i trzeba pomalować
5) szukam nowej pracy zawodowej
6) nie wspomnę o prowadzeniu domu, bloga, wychowywaniu trójki chłopców, doglądaniu do 11 psów, zamiarze wzięcia "dachowca" ze schroniska...


Dlaczego doba ma tylko 24h??? Brak mi czasu na wszystko. Tyle tych obowiązków i zadań a ja jestem tylko jedna! Czy któraś z Was zna przepis na swojego klona?? Wypróbuję natychmiast!


Wybaczcie za brak zdjęć, ale post piszę z telefonu. Obiecuję nadrobić zaległości i uchylić rąbka tajemnicy w następnym "liście" :)


Dziekuję za miłe komentarze :D Tych nigdy za wiele, a skrzydeł dodają do pracy i uśmiech na ustach zostawiają :)


Pozdrawiam serdecznie
Andzia

czwartek, 7 maja 2015

Robótka, która zajmie (chyba) wieki

Witam serdecznie :)

PIsałam Wam o tym, że szydełkuję duży bieżnik na stół o wymiarach 60x140 cm.
Nie chcąc wychodzić na gołosłowną przedstawiam Wam dotychczasowy efekt mojej pracy :)


Bieżnik wykonuję szydełkiem nr 1.5, kordonkiem Maxi w kolorze ecru. Wzór znalazłam w gazetce "Obrusy na duże stoły" - zeszyt 3/2014.

Powoli mi idzie, bo to dopiero 1/6 tej robótki, ale zaczyna to powoli przybierać jakiś kształt. Mam nadzieję, że efekt końcowy będzie oszałamiający :) i spodoba się Wam tak samo jak mnie :)


Pozdrawiam
Andzia

Zazdrostka w dynie :)

Witam Was serdecznie,

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam zazdrostkę, jaką wykonałam na szydełku do mojego kuchennego okna.
Wzór ściągnęłam z internetu, z bloga o nazwie SZYDEŁKOMANIA :) jest tam skarbnica przeróżnych wzorów :)
Zazdrostka jest wykonana z białego kordonka Maxi, szydełkiem nr 1,5, metodą siatkową (pusta kratka = 1 podw. sł, 2 o. ł.; 1 podw. sł / pełna kratka = 4 podw. sł.). Wymiary zazdrostki: 35 cm x 68 cm.

 W całej okazałości :)

 Oraz motyw zazdrostki :)

A tutaj przedstawiam wzór, z którego korzystałam - podziękowania dla Doroty z bloga Szydełkomania za udostępnienie tegoż wzoru :)


Motyw bardziej jesienny, ale powiem Wam, że mnie się tak spodobał, że zrobiłam go teraz na swoje okno. Muszę jeszcze zrobić jedną taką zazdrostkę na drugie okno i będzie odlotowo :) - na drugim oknie znajdą się tylko dwie dynie, bo drugie okno mam mniejsze :) Myślę, że też będzie się ta zazdrostka fajnie prezentowała z dwoma dyniami. Zobaczymy jak to będzie wyglądało, jak już zrobię. I na pewno się pochwalę :)


Pozdrawiam serdecznie
Andzia

niedziela, 3 maja 2015

Niespodzianka - spodziewana :)

Witam Was serdecznie...

... w ten majowy ciepły wieczór :)
Parę dni nie było mnie na blogu i widzę, że koleżanki nie spoczęły na laurach :)

Muszę się pochwalić. Od dwóch miesięcy czekam na niespodziankę, która była spodziewana. Trochę dziwnie to brzmi, ale już wyjaśniam. Otóż, moja goldenka "Coco" raczyła się dwa miesiące temu "puścić" bez pozwolenia. Jest młodą sunią, bo ma zaledwie 13 miesięcy, ale właśnie dzisiaj została mamą :) Poród zaczął się wczoraj o 14:30 a zakończył się z wielkim powodzeniem dzisiaj o 10 rano. Troszę to trwało jak widzicie, ale mama czuje się dobrze, a szczeniaczki w przeważającej liczbie płci męskiej również :) na co wskazują - mlaskanie, odgłosy ssania, machanie ogonkami i pomruki, jęki i piski.
Nie uwierzycie, ale byłam również zestresowana co Coco wczoraj. Czułam się tak, jakbym to ja miała rodzić. Biedna nie wiedziała co się dzieje, ale posiedziałam z nią, porozmawiałam jak "kobieta z kobietą", wytłumaczyłam co i jak, i wyskoczył pierwszy szczeniaczek. To dopiero był dla niej szok. Pomogłam rozerwać błonę, i jak już maluszek się odezwał to nagle wiedziała co ma robić. Posiedziałam jeszcze chwilkę i poszłam, żeby miała ciszę i spokój. Moich chłopaków wysłałam na plac zabaw, a my same zostałyśmy. Po 40 minutach wyskoczyły kolejne dwa, ale niestety jeden z nich urodził się martwy. Tak mi jej było żal, kiedy go lizała, noskiem trącała, a on nic. Wzięłam go od niej, i cóż wykopałam dołek, i go po prostu zakopałam, koło takiej ślicznej sosenki, którą staram się zrobić jak bonsai. Jak wróciłam, był już 4 na świecie, a 3 żywy. Potem długo, długo nic. Zaczęliśmy się martwić, wydzwanialiśmy do weterynarza, i w końcu stwierdziliśmy, że partner pojedzie po weterynarza. Wrócił bez, bo wet miał operację, ale kazał przyjechać po zastrzyki z oksytocyny. A moja sunia nagle pyk i już kolejny był na świecie, i chwilę później następny. Pojechałam po zastrzyki, podałam pierwszy o 21, kolejny o 23:30 i czuwałam. Moi chłopcy już dawno spali sobie smacznie i śnili o pięknych rzeczach, a ja z oczami na zapałki czuwałam. O 2 w nocy oszczeniła szóstego. Pogratulowałam jej i słuchajcie, poszłam spać. Nie dawałam już rady. Obudziliśmy się po 7 rano (mój młodszy synek robi za budzik) i poszliśmy zobaczyć jak tam Coco się czuje, liczę a tam osiem. OSIEM!!! Mówię do niej czy czasem nie przesadza z tym potomstwem, ale los ze mnie zakpił i o 10 rano rodzinka powiększyła się o kolejne dwa. Każda z nas umie liczyć. Tak, tak moje Drogie. Coco ma DZIESIĘĆ szczeniaczków. D Z I E S I Ę Ć!!! Ja jak je policzyłam, to się za głowę złapałam i już myślałam o uśpieniu części szczeniaczków, bo gdzie taka młoda goldenka tyle dzieciaczków i jak ona je wykarmi? Nie uwierzycie, ale jakby wyczuła moje myśli i wszystkie chciała pochować pod siebie, a to ogonem zasłoniła, a to łapą i głową. I patrzyła z miłością wyczerpana mówiąc : dam radę. To moje dzieci.
No i zostały. Wszystkie. Tylko siedzę teraz i myślę: Czy znajdzie się ktoś chętny na te maluszki???

Zresztą zobaczcie same, jakie są słodkie :) Coś czuję, że będę miała emocjonalny problem, kiedy przyjdzie je oddać w dobre ręce :)

Tak wyglądała Coco przed "zajściem" :) z pyska zwisa jej bibuła, którą mój młodszy dał jej do skonsumowania, a ona jak widać chętnie przystała na przekąskę :)

Nie ma jak błotko na 2 dni przed oszczenieniem. Nawet wtedy nie odpuściła swoich ulubionych kąpieli błotnych :)

A tu potomstwo Coco :) ani jeden szczeniaczek nie jest umaszczony jak ona. Nie wiem, jak wyglądali ojcowie, ale psiaczki wyglądają jak małe tygryski. Wszystkie są pręgowane - szaro - czarne, lub brązowo - czarne. Niektóre z nich mają: krawaty, białe końcówki ogonków, "skarpetki", 2 albo 3 szczeniaczki mają różowe pyszczki, inne mają czarne. Wszystkie mają czarne uszy, i ogony. Wzór pręgowania na żadnym szczeniaczku się nie powtarza. Każde z nich jest "unikatowe" :)

Tak to ja witam maj :D. Gromadką psich dzieci :))


Pozdrawiam serdecznie
Andzia