Witam Was serdecznie,
dzisiaj chciałam się Wam pochwalić prezentem jaki moja Mama przywiozła mi od mojej Babci. Gdy Babcia dowiedziała się, że tak jak ona szydełkuję to podarowała mi taki oto mały prezencik:
Jest to kordonek firmy Ariadna Muza 10. Na zdjęciu pewnie tego nie widać, ale kolor jest śnieżnobiały.
A teraz przedstawię moją rodzinkę zwierzątek, które u nas mieszkają. Są tak śmieszne, pocieszne, charakterne, uparte i mogłabym tak bez końca, że stwierdziłam, iż poświęcę im chociaż jednego posta. To do dzieła :)
Lilu
Lilu trafiła do nas ze schroniska a jej historia zaczyna się od... Zalęgły nam się myszki w domu. Domyślam się, że przywędrowały jesienią, zadomowiły się i zimą dały czadu. W związku z tym, iż tak się zadomowiły, że wieczorami po prostu wychodziły ze swoich kryjówek, trzeba było się zabezpieczyć przed rozmnożeniem się tych jakże pięknych, ale denerwujących zwierzątek. Pojechałam do schroniska z dziećmi i przygarnęliśmy Lilu. Lilu jest po przejściach. Jako mały kociak miała wypadek samochodowy, w którym zginęła jej matka i brat. Ona trafiła do schroniska. Tydzień po tym zdarzeniu przyjechała roztrzepana baba z dziećmi i ją zabrała do domu, po podpisaniu dokumentów adopcyjnych. Przez pierwsze trzy tygodnie kotka nie wychodziła spod kuchennej szafki. Tak była wystraszona, że nocą jadła, nocą zwiedzała dom. Powoli się poznawaliśmy i teraz jest panią domu, z dziećmi się bawi, mojego P. gryzie w każdej sytuacji jaka może zaistnieć, a ze mną śpi. Czasami wchodzi mi na głowę, bo łazi za mną krok w krok. Gdzie ja - tam ona. Stwierdzam, że jest wierniejsza niż pies, pomimo, że nadal chodzi własnymi drogami. I uwielbia Misia - Giganta (ok. 160 cm) :) Jak widać na zdjęciu lubi na nim spać.
Coco i Rufus
Coco (umaszczenie biało - biszkoptowe, u góry) już mniej lub więcej znacie, bo w tamtym roku pisałam o niej post, jak pięknie moja Coco'lina rodziła. Natomiast ten piękny psiak (wielkie ciele, na dole) z ciekawym, unikatowym umaszczeniem to Rufus, syn Coco. Co można o nim napisać? Oprócz tego, że nie reaguje na żadne komendy to nic :) Żartuje. Jest towarzyszem i przyjacielem całej rodziny. Z Coco'liną po prostu rozwalają, demolują wszystko. I w domu, i na ogrodzie. Szkodniki na całego, ale kochane, urocze i ten ich wzrok... Po prostu zwala na kolana, serce mięknie i człowiek nawet nie jest w stanie się na nie gniewać za przekopany ogród, wyrwane kwiaty, powygryzane krzewy i drzewka... Jedyny z nich plus to bronią domu i podwórka, pomimo ich słodkiej, nieagresywnej natury. Nie mam żadnych szkodników. Ptaki nie siadają, kretów nie mam, no jedynie mam problem z gołymi ślimakami, ale nie można mieć wszystkiego :) Nawet obce dzieci mogą je ciągnąć za sierść, uszy, ogon a one z cierpliwością wszystko zniosą.
Dobre te nasze psiaki. Są fajne, i super jest.
Pozdrawiam serdecznie
Ania
Aniu dziękuje za odwiedziny pozostawiony komentarz. Wpadam z rewizytą na kawkę :-)
OdpowiedzUsuńPrezent od Babci na pewno się przyda i już niedługo pojawi się pewnie coś pięknego.
Bardzo fajnie napisałaś o swoich czworonożnych domownikach . Na pewno mają u Was dobrze.
Pozdrawiam
Dziękuję :) oj są rozpieszczane a im w to graj :)
UsuńAniu,dobra z Ciebie duszyczka!!! Dobrze że kotka znalazła przyjazny dom i się zaaklimatyzowała nawet z psami.Ja też mam kota i psa,który na nic nie reaguje:))) ale kocham te zwierzaki bardzo:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJadziu, jak psy są w domu to kotka sama do nich wychodzi, zaczepia je do zabawy. Najśmieszniejsze jest to kiedy dosłownie poluje na Rufusa, rzuca mu sie do gardła (jak lew na antylopę podczas polowania) a Rufus ze stoickim spokojem patrzy na Lilu i na wszystko sie zgadza :) odkąd mieszkają razem nie zrobiły sobie nigdy krzywdy. I chyba nieprawdziwe to powiedzenie "żyć jak pies z kotem" - jakoby w kłótni. Patrzę na moje zwierzaki i widać że wręcz się kochają :)
UsuńCenny prezencik:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńPrezent super i aby ich więcej było a pociechy przesłodkie - fajną masz gromadkę to i wesoło jest u Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Oj Beatko, wesoło na całego :) ale też istna komedia :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBabcia na pewno wzruszona i szczęśliwa, że wnuczka idzie w jej ślady. Świetna sprawa :)
OdpowiedzUsuńPewnie tak :) Babcia piękne rzeczy robiła na szydełku, ale choroba i słabe oczy jej już nie pozwalają :)
UsuńTo teraz musi powstać coś pięknego! bo muza jest super:)
OdpowiedzUsuńPowstanie Gosiu:) Już nawet wiem co:) tylko musi chwile ta robótka poczekać, bo w tym momencie robię 2 serwetki, jeden obrus na szydełku, i mam zamówienie na uszycie pościeli :) ale na kordonek muza też przyjdzie czas :)
OdpowiedzUsuń